poszło niespodziewanie dobrze, nawet bardzo dobrze i drugi raz w ciągu dwóch dni czuję to cudowne uczucie dumy z siebie.
...jak bardzo można być szczęśliwym. ach...czasem aż się chce z tego szczęscia krzyczeć a za chwile przezywac je w sobie samemu i miec je na wyłączność. emanuję tym szczęściem, miłosny widze świat. a wszystko co robię, robię z Jego imieniem na ustach i Jego miłością w sercu. Zaprawdę magicznie mi... końcu... mam swojego Czarodzieja. ach...jak to cudownie brzmi.
stałam się monotematyczna. ale wcale a wcale mi to nie przeszkadza. ;-)
środa, 4 lutego 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz