wtorek, 7 lipca 2009

oscyluję na granicy wytrzymałości. bezczynność mnie przeraża, zasmuca, demobilizuje. Łaknę zmian! Potrzebuje ich natychmiast. jakichkolwiek ! inaczej oszaleje, wyjda na jaw somatyczne objawy tegoż szaleństwa a myśli...wolę nie zastanawiać się na tym jakie się staną...

poniedziałek, 6 lipca 2009

ach ten mój wrodzony "optymizm"...  ale w sumie może i lepiej z nim aniżeli bez niego? Zawsze to jakieś ułatwienie... nie...ostatnio stanowczo nad zbyt wieloma rzeczami sie zastanawiam ot co! musze znaleźć swój "RESET". żeby znowu zacząć dobrze dzialać... tak "działac". ostatnimi czasy moje życie to własnie "niedziałanie". tkwię w martwym punkcie, mimo ze tyle "działąń" w  głowie. Czemu one nie chcą stać się rzeczywistością? zastanwiające skąd ten brak motywacji. Ni cholere nie moge wziąć się w garść i cokolwiek ze swoich mysli urzeczywitnić. Wrrr...

Rusz się,  kobieto !