środa, 29 czerwca 2011

idę. pewnie kiedyś wrócę coś napisać. I pewnie szybcij niż myślę i bym chciała.

wtorek, 28 czerwca 2011

Przez chwilę chciałam coś tu napisać, ale ograniczę się do krótkiego : kocham. Bo i po co więcej słów, skoro to jedno jest najważniejsze.

poniedziałek, 20 czerwca 2011

kazdy dzien zaczynam tak samo, przeglądam strony ktore łzy z oczy wyciskają ale nie zawsz z rozpaczy i bezsilności. Mimo że serce się kraje to nie umiem zaczynac dni inaczej. Sprawdzam swoje kąty, miejsca i upewniam się, ze wszystko w porządku i czy czasem nie potrzeba jakieś pilnej pomocy. A potem wracam do swoich obowiązków, co jakis czas zagladając w swoje miejsca, wiedząc, że w każdym z nich jest cząstka mnie. Lubię te miejsca, są strasznie inspirujące. Mimo że często emanują cierpieniem i smutkiem to jednak mają w sobie pasje ludzi, ktorzy sie tym zajmują. Ach... i znowu tyle słów i przemysleń w głowie a brakuje umiejętności wysłowienia się.

wtorek, 7 czerwca 2011

Ile razy człowiek czekał na dogodną chwilę aby coś zrobic? Ja zauważyłam, że zawsze czekam. Ale tak naprawde nie wiem po czym poznać ten dobry moment. Ostatnio przestałam czekać. Nie mówię, ze robię nie wiadomo co i nie wiadomo ile, ale już nie czekam, nie wmawiam sobie, że nastanie dzień którym jakaś łaska na mnie spłynie i sprawi, ze mi się czeoś zachce. Wiele rzeczy nosimy w sobie, czasem po prostu trochę więcej czasu zajmuje nam odkopanie tego.

poniedziałek, 6 czerwca 2011

są chwile, kiedy naprawdę mam cholerną ochote sobie przywalić.

czwartek, 2 czerwca 2011

i widzisz kobieto, tak to jest. Jak człowiek od razu nie weźmie się do pracy to później jest coraz gorzej i coraz trudniej. Bo zawsze jest jakieś ALE, zawsze jakaś wymówka żeby tego nie zrobić. zmęczenie, brak czasu, bo rano trzeba wstać i byc wyspanym. a gdzie jest napisane, ze trzeba? Otóż nigdzie. Owszem jak ktos podjął obowiązek pracy na etat to trzeba, ale że trzeba być wyspanym. Tak tak. Lepsza jakość życia. Ale to tylko bycie wyspanym, biologia, a plany, myśli, zamiary zostały zepchnięte na margines. I tak sobie człowiek żyje. Spokojnie, myśląc,że robi co ma robic, a tak naprawdę robi tylko tyle żeby jakoś tam przetrwać. Robi tylko tyle, żeby zagłuszyć wyrzuty sumienia, że nic nie robi. Własnie...wyrzuty suminia. Zastanawiam się gdzie podziały sie moje? Czy tak dobrze je zagluszam czy juz ich nie mam, bo przyjęłam obecny stan rzeczy za swój ...? Czy zostawić to niedokończonym czy zacząć się tłumaczyć przed samą sobą? Wiadomo jednak, ze przed sobą samym człowiek zawsze się wytłumaczy. ech... No cóż. Mogę mieć tylko nadzieję, że na myśleniu i mówieniu się nie skończy. tym razem.