poniedziałek, 29 grudnia 2008

...ach...

...nic innego nie pozostaje jak tylko wzdychac i chłonąć to szczęscie. Kiedy zobaczyłam za daleka Jego uśmiech, uśmiech, który rozświetla blaskiem najciemnejszą noc to cały świat jakby zatrzymał się na moment bym dłuzej mogła cieszyć się tym widokiem. Spojrznie w ukochane oczy-magiczne doznanie... ach jak ja do Niego tęskniłam. Jak mi niesamowicie brakowało ciepła Jego ramion, szeptu, dotyku, ciepła ramion, spojrzeń, i tego uśmiechu. . .


kocham. cholernie bardzo.i nie wyobrażam sobie zeby Go kiedys nie było.

czwartek, 25 grudnia 2008

cudownie...

...cudownie, najcudowniej mi jest. ach...

środa, 24 grudnia 2008

. . . tęsknie.

. . . cholernie tęsknie. wciąż mam wrażenie, ze zaraz podejdzie i przytuli, ze usmiechnie sie do mnie w ten cudowny sposób, tak jak tylko On jeden potrafi.
ach...zamykam oczy i ewidentnie czuję jak mnie przytula...czuję ciepło jego ramion. uśmiecham się błogo i chcę spojrzeć w jego oczy i wtedy otwieram swoje... a tu rozczarowanie. bo to było tylko złudzenie. miłe acz złudzenie.
i az łzy same się do oczy cisną. . . odliczam sekundy, minuty.... a tu czas się ciągnie i ciągnie.

jakby nieobecna jestem... jakby żyjąca gdzieś obok, w swoim własnym tęskniącym świecie. nie potrafię skupić myśli na niczym innym. . . ech. . . do życia go potrzebuje niczym powietrza, On mi jest powietrzem. . .

...święta, święta.

. . . nie powiem zebym ich nie lubiła, same święta to bardzo przyjemna sprawa, ale nie podob ami się to, co się ze świętami stało. chwilami odnoszę wrażenie, ze ludzie bez tej całej otoczki swiątecznej i przedświątecznej w ogóle nie wiedzieliby o świętach. nie tyle że daty nie znają ile po prostu zapomnieli chyba czym one są. . . osobiście chcialabym kieydś przeżyć takie pełne radości i spokoju chwile z rodziną. tymczasem od rana mama podniesionym głosem mówi, ze to trzeba zrobić, tamto jeszcze nie zrobione, że się nie wyrobi, ze koty jej się plączą pod nogami (mam 4) i zostawiają slady na dopiero co umytej podłodze.
a przecież to ma być przyjemny czas. Przygotowania również. po co się spieszyć?
przecież w tym cąłym chaosie zdarzeń, w tej całej krzątaninie gubimy gdzieś istotę. . .
smutne to. dlatego nie pozostaje mi nic innego jak cicho wzdychać, nieśmiało zmieniać niektóre sprawy i mieć nadzieję, że kiedys się to zmieni. ale bierna nie będę. bo samo mówienie vel pisanie nic nie zmieni.
tak zacząć od siebie.
nosić świeta w sobie,mieć ten świąteczny spokój w swojej duszy, oczach, uśmiechu. . .

tego życzę .


* * *


tęsknie . . . z każdą chwilą bardziej, dogłębniej.

wtorek, 23 grudnia 2008

...

. . . zagłębiajac tajniki psychologii integralnej Junga znowu zapłonął przytlumiony ogień. wystarczyła iskierka. By odżyć, by uwierzyć, by wrócić do marzenia, które przecież jest bardzo realne trzeba tylko bardzo dużo pracy.
dla marzenia i późniejszej satyskacji i zadowolenia z życia warto się "trochę" pomęczyć.

* * *


tęsknotę czuję każdym fragmentem ciała . . . Ciebie mi trzeba. tutaj, zaraz. . . ! wlecze się ten czas bez Ciebie.

podążać swoją drogą. . .

...i nigdy z niej nie zawrócić.

Bo ja juz wiem, gdzie jest mój sens. Wiem też co robić żeby tę drogą iść i dotrzeć do upragnionego celu, ale czasem. . . czasem są po prostu takie chwile, kiedy wiara juz nie motywuje tak mocno. są chwile, kiedy uswiadamiane mi jest jak odległy jest cel i jak wiele jeszcze nie wiem. wierzę w swoje marzenia, i podobno cały wszechświat po cichu nas wspiera w tym dążeniu do wymarzonego celu. tylko czemu cicho...?
mógłby głośniej, bardziej. Mógłby dawać wiare, więcej wiary a nie na każdym kroku upewniać, ze cel jest nierealny. . . bo chyba najgorsze co moze stać się z marzeniem to to, ze pozostaje ono zawsze w tej duchowej-myślowej sferze, ze nigdy nie stanie się rzeczywistością. . . dlaczego? przez strach i właśnie brak wiary .

a ja ostatnio coraz bardziej chcę. . coraz bardziej wierzę, ze skoro czegoś naprawde pragnę to nic nie stoi na przeszkodzie by spełnić marzenie, by ociągnąć cel i stać się spełnionym człowiekiem.

swoją drogą to ciekawe. . . skąd się biorą marzenia? gdzie się rodzą? a moze są z góry każdemu przypisane?



niedziela, 21 grudnia 2008

słowa, słowa, słowa...

. . . tyle ich, ze aż trudno je zapisać, zatrzymać by trwały tu i teraz, o tym czasie w tej przestrzeni. moze to też przez szczęście . . ? Które odbiera jakiekolwiek możlwiosci pisania i kaze trwać w tym poczuciu szczęśliwości i o niczym innym nie myśleć.
szczerze mówiąc czekałam na taką chwilę wytchnienia od bardzo dawna. by móc beztrosko wysiąść z tego zyciowego pociągu pospiesznego i po prostu być. By poczuć tę niemoc pisania i co najważniejsze nie liczyć czasu. Bo ostatnimi czasy rzeczywistość zmuszała do ustawicznego wytężania umysłu w kwestiach zupełnie nieleżących w mojej naturze.

tymczasem wracam do melodii rajskiej dla uszu i zostawiam myśli pełne ciepła.

;-) .