wtorek, 23 grudnia 2008

podążać swoją drogą. . .

...i nigdy z niej nie zawrócić.

Bo ja juz wiem, gdzie jest mój sens. Wiem też co robić żeby tę drogą iść i dotrzeć do upragnionego celu, ale czasem. . . czasem są po prostu takie chwile, kiedy wiara juz nie motywuje tak mocno. są chwile, kiedy uswiadamiane mi jest jak odległy jest cel i jak wiele jeszcze nie wiem. wierzę w swoje marzenia, i podobno cały wszechświat po cichu nas wspiera w tym dążeniu do wymarzonego celu. tylko czemu cicho...?
mógłby głośniej, bardziej. Mógłby dawać wiare, więcej wiary a nie na każdym kroku upewniać, ze cel jest nierealny. . . bo chyba najgorsze co moze stać się z marzeniem to to, ze pozostaje ono zawsze w tej duchowej-myślowej sferze, ze nigdy nie stanie się rzeczywistością. . . dlaczego? przez strach i właśnie brak wiary .

a ja ostatnio coraz bardziej chcę. . coraz bardziej wierzę, ze skoro czegoś naprawde pragnę to nic nie stoi na przeszkodzie by spełnić marzenie, by ociągnąć cel i stać się spełnionym człowiekiem.

swoją drogą to ciekawe. . . skąd się biorą marzenia? gdzie się rodzą? a moze są z góry każdemu przypisane?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz