lekki spadek formy spowodowany nie wiem czym. na siłę staram sie cokolwiek zrobić, zeby nie uznać tego czasu za stracony. poza tym moja zachłanność na ksiązki nie zna granic. One mają jakieś niezwykłe przyciąganie... wprost nie umiem się nim oprzeć. Powinnam mieć zakaz wstepu do bibliotek do maja. no ale wracając do spadku formy...najgorsze w nim jest poczucie marnotrawienia cennego czasu. a najgorzej jak w nocy zacznę sobie przypominać ile muszę jeszcze zrobić, nauczyc, zapamiętac. I spadek formy się pogłębia... im bliżej końca tym trudniej z niego wyjśc. taki paradoks. wrr... no ale cóż zrohbić? czasem trzeba się zmusić...nie wiadomo w której chwili najdzie natchnienie . . . ;-)
bierzemy się z powrotem do pracy ^^.
poniedziałek, 30 marca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz